2010 Indie

Madurai

Alez ci Panowie mnie nakarmili, az ledwo doszedlem do knajpy obok aby zapic slodziutkim czajem…

(more…)

Kumili

Krol przypraw, czyli pieprz pnacy sie po drzewie na plantacji herbaty..

One foto, please….

Allapey – Przygoda bez przygody

Dzień był nijaki, chodziłem po mieście i nie wiedziałem co z sobą zrobić wiec wsiadłem do nadjeżdżającego autobusu. Niech mnie wiezie. Kasjera zbyłem machnięciem głowy, że niby wiem gdzie jadę i dałem 5 rupii. Autobus jechał nad morze. Morze łatwo wyczuć w okolicy, gdzieś za domami kończy się widok i niby jeszcze nie widać morza, ale można się domyślić, że własnie tam jest. Wysiadłem, plaża była bardzo spokojna, w oddali majaczyły rybackie łodzie. Po plaży chodziły ptaki, których nazw nie znam. Widok ptaków przeplatał się z kucającymi hindusami załatwiającymi swoją potrzebę tuż na skraju morza. Przeszedłem obok kilku łódek, co drugi rybak pytał się czy nie mam szluga. Moją uwagę zwróciła ostatnia łódź z łopoczącą na wietrze płachtą materiału. Godziny przed zachodem słońca są dla okolicznych rybaków czasem kiedy naprawia się sieci i przygotowuje łódź do porannego rejsu. Tak poznałem Sabula. Sabul jest właścicielem łodzi, ma pięciu pracowników. Każdego ranka wyruszają na wielką rybę. Spytałem się czy mogę popłynąć , zgodził sie, jutro o 4 rano.

Mój hotel jest w centrum miasta Allapey, wioska rybacka na jej peryferiach. W ciągu dnia, aby tam dotrzeć, to żaden problem. W środku nocy nie jest to takie banalne, problemem są watachy psów i brak transportu. Widok głownej ulicy miasta kompletnie pustej w Indiach to coś nadzwyczajnego. Idąc z kijem w ręku dotarłem do dworca autobusowego. To jedyne miejsce gdzie można spotkać nocnych rikszarzy. Taryfa podwójna, godzę się. Kiedy dojeżdżamy na miejsce, mam problem z lokalizacją domu Sabula. W ciągu dnia miejsce tętniące życiem niczym nie przypomina tego nocnego. Po chwili spotykam jednego z pracowniku Sabula, prowadzi mnie do jego domu. Sabul wychodzi, charcząc i jak się okazuje dzisiaj nie płyną, jest chory. Zaprasza na obiad po południu. Jakaś dziwnie dobra energia płynęła z tego człowieka, wiec poszedlem. Czułem, że mogę mu kompletnie zaufać. Przez te kilka godzin naszej znajomosci pokazał mi swoje życie, swój dom, swoją rodzinę, nakarmił i odprowadził w nocy do bezpiecznego miejsca gdzie moglem znalezc taksówke i wrocic bezpiecznie do miasta

(more…)

Fort Cochin – Old Town

Kiedy fotografowałem suszące się ubrania (na dole), ta Pani wyszła z domu zainteresowana, dlaczego fotografuję jej ubrania. Spytałem się jej czy to jej – tak, ile ma dzieci- 3, uśmiechnęła się .. i zamknęła bramę..

Stara drukarnia. Lubie to światło i rozbluzgane kolory na ścianie od wiatraka…

Publiczna czytelnia gazet. Komunizm i myśl rewolucyjna wciąż tutaj na fali..

Fort Kochin to oprocz czesci turystycznej, takze targ i miejsce handlu ryżem, chili, soczewica.. Poniżej kilka portretów kupców

Goa cd..

Wracalem wlasnie z Panjim (stolicy Goa) do miasteczka Candolim kiedy z autobusu zobaczylem piekne zarysy, sylwetki ludzi zbierajacych owoce morza tuz po odplywie.. Czasem warto wysiąść z jadącego autobusu, kiedy widzi się coś pięknego…

Dla Edi 😉 Myslalem o Tobie kiedy robilem to zdjecie..

Goa

Zmierzam na południe , na samo południe w strone Karali. 36h w pociągu za mną. Teraz krótka przerwa na Goa i następne 20 h. Z Delhi to 3000 km.. Długa droga… ale lubie te indyjskie pociagi..

Na Goa jestem po raz drugi. Tym razem nie przyciagaja mnie ani plaze pelne emerytow z Europy, ani masywne Koscioly pozostawione przez portugalskich kolonizatorow. Tym razem szwedam sie po lokalnych marketach, patrze na prace zwyklych ludzi i chlone atmosfere jakby troszke z zaplecza..

Market w Panjim tuz przed zamknieciem. To zdjecie lubie szczegolnie, wbrem pozorom bardzo duzo sie na nim dzieje.. I jest tam jakies ukryte cialo pod Pania ktora spi..

Chwile potym jak zrobilem to zdjecie, sprzedawca w czerwonej koszulce zawolal mnie abym podszedl cos zobaczyc. Kiedy zajrzalem do wnetrza jego stoiska na pierwszy rzut oka niby nic. Potem uslyszalem smiech jego pracownikow ktorzy pokazali mi na ziemi wlasnie poderznietego barana, umierajacego w spazmach we wlasnej krwi..

Droga do mojego motelu ..

en_GBEN