Australia
W Sydney spędziłem prawie tydzień. Długo za długo niż planowałem, zdaje się że aż za dobrze mi tam było. Muszę się przyznać że trochę odpocząłem, najpierw korzystając z gościny Pani Ani (serdecznie pozdrawiam), potem znajomych spotkanych w Indiach w zeszłym roku. Szczerze pisząc niewiele zobaczyłem tego Sydney, więcej poznałem ludzi. Większość czasu to imprezy, albo odpoczynek po. Wrażenie z miasta podobne jak po pobycie w Londynie. Wielki moloch, w którym chciałbym mieszkać tylko jeśli byłbym bogaty. Codziennie conajmniej trzy godziny w różnych środkach transportu, na ulicach wielka masa ludzi, osobiście ciężko mi się znaleźć w takich miejscach. Zacząłem doceniać Brisbane pełne przestrzeni, ścieżek rowerowych i świeżego powietrza. Oczywiście Opera House- cudo..
Eleine and Jean, friends who gave me a shelter in Sydney, thanks for that!!!
Melbourne
jedno z pierwszych zdjęć zrobione nowym obiektywem 17-40 L, w końcu dorobiłem się profesjonalnej dzieciny
Hitch-hiking thru Australian Outback, czyli autostopem przez pustkowia Australii
Moim celem na tej drodze jest Darwin. Zdjęcie zrobiłem w Port Augusta w miejscu gdzie zaczyna się autostrada Stuart. Do przebycia mam ponad 3000 kilometrów, czas 10 dni. 16 kwietnia mam wylot z Darwin do Jakarty. Na drodze wielka pustynia Australii, kilka mieścin, oraz Uluru, cel na tej drodze. Uluru, zwane również Ayers Rock, należy do jednych z siedmiu cudów świata jeśli chodzi o cuda przyroda. Jest to największy na świecie monolit (jednolita skała), ma wysokość 350 metrów, obwód prawie 8 km.
W momencie w którym pisze te słowa, jestem już w Alice Spring, dokładnie w połowie drogi do Darwin. Zdaje się, że gwiazdy wciąż nade mną czuwają. Dosłownie 200 kilometrów od miejsca, z którego zacząłem stopa spotkałem dziwną grupę ludzi. Jeden Australijczyk, Francuzka trzy Niemki i ich wielka Toyota. Zabrali mnie z jednego parkingu w okolicy Woomera i przez następne cztery dni jechaliśmy razem w stronę Uluru. Autostop to zawsze wielka niewiadoma oraz duża szansa na spotkanie niesamowitych ludzi. Dobry czas to był; spanie w buszu, czyli gdzieś w środku pustyni, ogniska, bbq (grill), dużo owczego mięsa oraz cudowne niebo z rozlaną drogą mleczną. Teraz zostało mi już tylko 5 dni i wciąż daleka droga do Darwin (około 1500km).
Są takie miejsca gdzie czuję się obecność Mocy. Kiedy wszedłem na Uluru (czego robić nie powinienem, nie jest to w zwyczaju Aborygenów) poczułem to dziwne parcie w piersi, siłę magii miejsca. Uluru przez tysiące lat było miejscem świętym dla Aborygenów. Obecnie zostało zamienione w wielką atrakcje turystyczną, Aborygenów nie widu ni słychu, za to turystów dosłownie tysiące.
Siedzę teraz w jednej restauracji w Alice Spring, za oknem grupy Aborygenów, siedzą na trawie, patrzą przed siebie, czekają wieczora. Większość z nich to alkoholicy, niepracujący, żyjący z zasiłku państwa. Zatrzymałem się na kampingu na obrzeżach Alice, tuż przy osiedlu Aborygenów. Miejscowi ostrzegają mnie, abym nie wracał w nocy. Kiedy wracam w nocy, słyszę śpiewy, krzyki, widzę ogniska, trwa alkoholowa orgia. W mieście kupuję od ulicznych aborygenów obrazki, czuję zapach alku. Aborygeni ludzie pustyni, jeden z najstarszych ludów świata, wrzuceni w miasta, wykorzenieni z własnej kultury. Ich twarze mają dziwną siłę wyrazu, większość z nich w naszym pojęciu piękna jest okrutnie brzydka. Mają wielkie głowy, szerokie nosy, nabrzmiałe policzki, wklęsłe oczodoły. Większość z nich w wyniku zetknięcia z cywilizacją zachodu, cierpi na choroby skóry i otyłość.
(15-04-2007) Ostatecznie do Darwin dotarłem szybciej niż planowałem. Muszę się przyznać, że ten stop były mega łatwy i mega szybki. Tylko w jednym miejscu czekałem ponad trzy godziny, ale nie stresując się za bardzo, po prostu siadłem na plecaku, czytając książkę i raz na trzy minuty (bo taka była częstotliwość pojawiającego się samochodu) machałem moją tabliczka. Droga okazała się bogata w indywidualności, było dwóch górników, marynarz, specjalista od anten radiowych, dziewczyny z Alice, ludzie, którzy pokazali mi niezwykłe rzeczy w ich pięknym kraju.
Glandambo: Populacja: 22.500 owiec, 2.000.000 much, 30 ludzi
słone jezioro, miejsce w pobliżu Woomeru, miasta gdzie Brytyjczycy dokonywali w latach 50′ próbnych wybuchów jądrowych, oraz testowali różnego rodzaju rakiety.
Devils Marbels Kolejne dziwne formacje na pustkowiu Australii. Tym razem wielkie kamienie, które po prostu zastygły w miejscu gdzie kiedyś była wielka woda.
Jimmi-Bush Tucker z Teenant Creek
Bush-Tacker to ktoś taki jak urodzony w bushu i wychowywany wśród aborygenów. Kimś takim jest Jimmi. Jest obywatelem Teenant Creek małej miejscowości w środku Australii. Każdego wieczoru daje mały show dla turystów którzy mijają to miejsce. Robi herbate z trawy bushu, grilla z ogona kangura (co jest przysmakiem wśród aborygenów), opowiada dziwne historie, sprzedaje tomik swojej poezji i boomerangi. Zakochałem się w jednym kawałku drewna Malga i kupiłem sobie pamiątkę z Australii, prawdziwy pół metrowy boomerang, idealny na podróż po Azji.
Uluru- Kata Tjuta
Kata-Tjuta
Uluru, święta góra Aborygenów
Uluru o zachodzie słońca
Śniadanie wielkanocne, Eastern Breakfast, Nick, Lena, Josephine, 2#Julians, Wojtek