mała przerwa od sesji zdjęciowo-filmowych…
Kurz po triatlonie w Sierakowie dawno już opadł, czas na małe podsumowanie…
2:39 – Czas poprawiony do tego z zeszłego roku o minutę, ale lekko nie było… pływanie ok, rower super (śr: 33,5 km/h), bieg przetrwałem…
więc śmiało mogę powiedzieć : „jest moc” – i to jest najpiękniejsze w tym sporcie, że czuje się potęgę swojego ciała. Zawody to tak naprawdę wisienka na torcie, a tortem jest cały etap, który do nich prowadzi, czyli wielomiesięczne treningi. A ten sezon przygotowawczy miałem bardzo słaby, łapałem kontuzje i zastanawiałem się, czy w ogóle wystartować. Dawno więc się tak nie cieszyłem z widoku mety jak tym razem.. i do tego taki czas!
A same zawody: super przygotowane, ponad 1200 startujących, dobrze przygotowane trasy, piękna okolica – czapki z głów dla organizatorów…
GRATULACJE!!!