Ciepła, przydworcowa kafejka internetowa. Nie upalna tylko dlatego, że wiatrak pod sufitem tnie i chłodzi powietrze. W kafejce ja i Wojtek. Obok rozmawiający przez komórkę, właściciel lub pracownik kafejki. Pod pupą plastikowe krzesło nieprzyjemnie skłaniające do zgarbionej postawy zaawansowanego komputerowego gracza. Z zewnątrz do uszu dochodzą dźwięki tutejszej muzyki i umiarkowanego gwaru miasta. Pod sufitem na rzędach kolorowych przykładów zaawansowanej tandety malarskie reprodukcje przedstawień Sziwy, Khali i bóstw pomniejszych i świętych i guru, obwieszone cudownie pomarańczowymi koralami ze świeżych żywych kwiatów. Zieleń, fiolet, żółć i róż odchodzą od ściany olejnymi wybrzuszeniami odpadającego tynku. Ludzie wchodzą i wychodzą. Interes kwitnie.
Ciemne twarze, ciemny pokój, ciepło – znów ciepło.
Rano zaś tak zmarzłam, że gorący prysznic nie mógł dogrzać mi kości. Rano byliśmy 2500 m wyżej i oglądaliśmy wraz ze wschodzącym słońcem i kilkuset indyjskimi turystami wyłaniający się z mroku i mgły wspaniały szczyt Kangczendzonga. Rano gościliśmy w Darjeelingu.
Z Kalkuty przejechaliśmy do właśnie do Darjeelingu, jakbyśmy przedostali się do innego świata, innych ludzi, innej temperatury i klimatu. Znaleźliśmy pokój z balkonem, z którego o poranku mogliśmy oglądać wschód słońca na najwyższych szczytach himalajów, w którym spałam i śniłam jak nigdzie wcześniej. Spacerowaliśmy wśród jeszcze cichych, nie zapracowanych plantacji herbaty. Zwiedziliśmy miejsca bardziej i mniej znane tudzież polecane. W końcu dziś znów wsiedliśmy w jeepa i po dwóch dniach ponownie jesteśmy w drodze. Tym razem do Guwahati w prowincji Assam.
Pozostało mi pięć dni….
Darjeeling i Assam wołają mnie mniej więcej 3 razy mocniej niż zanim przeczytałam Twoją notkę.
WCHŁANIAJ te 5 dni, niech każda milisekunda pozostanie dostrzeżona! 🙂
pozdrowionka
Zazdroszczę tych widoków o wschodzie słońca , całusy
Edytko piszesz tak przejmująco, że wciągasz w swoją opowieść niczym czekoladowy cukierek Dumle. 🙂