W koncu jestesmy w Boliwii. Ten kraj niczym nie przypomina Chile ani Argentyny, w koncu czuc egzotyke. Nareszcie lapie lepsze kadry fotograficzne na ulicy. Wierzcie mi jest co fotografowac tylko ludzie malo przystepni.. wiekszosc niestety odmawia i trzeba strzelac z reki.. Z powodu bezpieczenstwa wracam na canon 20d i staly obiektyw 24 mm , tez wyglada na duzy aparat ale mniej sie rzuca w oczy w porownaniu z 5d obiekywem zoom. NIestety Boliwia jest wciaz uwazana za kraj niebezpieczny i pelen kradziezy ulicznych.. Pierwsze dni sa bardzo przyjemne, ludzie super, jedzenie – kurczak i frytki na kazdym rogu, ciezko znalezc cos innego..
3 Comments
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
ten boliwijski kurczak mnie prawie zabil w Uyuni i Potosi, wiec polecam obficie zalewac go mocnym alkoholem 😉 A co do Boliwii, to w tym kraju nie da sie nie zakochac. Pzdr
A mozna sobie zamowic taka zielona spodniczke z pomponami?
Moze byc post journey , wykonana polska edytowa reka!:-)
Wojtku, Ty rób zdjęcia a my będziemy układać do nich historie. Potem porównasz i ocenisz czy podobne do tego, co tam przeżywacie ;))
Czuję się tak jakbym zaglądała przez dziurkę od klucza w jakieś zakazane miejsca…