Nasz gospodarz i nasz amigo, winowajca kilku moich bólów głowy i kilku chwil śmiechu do łez. Człowiek niesamowicie hojny, choć można, by rzec – lekko zwariowany.
Fot. Edi, obróbka: Wojtek
W kuchni swojego campingu, która jest jego obecnym domem ma kilka zeszytów, w których znajdują się wielojęzyczne wpisy turystów, którzy go odwiedzili. „Wspaniałe miejsce, wspaniały facet. Myślałam, że mówię dużo, ale ten facet mnie przebił. Jeśli zostaniesz na jego campingu, pozwól, aby zrobił ci manicure.“ – tak jeden brzmi wpisów z zeszytu Raula napisany przez pewną Angielkę. W innym czytaliśmy: „Raul to poważny czubek, kompletny wariat, jakich mało. Poczekajcie aż Was nakarmi, to szczęki Wam opadną i wszystko total gratis“ .* Raul dba o to, aby każdy wpisał mu choć parę słów, a potrafi być przy tym niesamowicie przekonywujący, tak więc można tam znaleźć słowa po japońsku, hebrajsku, polsku, rosyjsku, angielsku etc. Większości z nich gospodarz nie rozumie, zna jednak wszystkie i każdy nowy turysta jest zmuszany do obejrzenia wpisów innych gości swego kraju, którzy byli tam przed nim. Niemal wszystkim wykwita wtedy uśmiech na twarzy, wpisy bowiem bywają bardzo zabawne.
Faktem jest, że Raúl stwarza wrażenie człowieka naiwnego, zdziecinniałego, szalonego. Karmi, poi, czasem nawet robi manicure i często nie oczekuje nic w zamian. Nie wynika to jednak z naiwności – robi to bo chce, bo dostaje coś w zamian, kto nie chce patrzeć, nie widzi. Raúl uwielbia kobiety lubi na nie patrzeć, z nimi rozmawiać i ich słuchać -nie podejrzewam go oczywiście o podglądanie choć zdarzyło mu się opowiadać historię o naprawianiu instalacji tuż przy okienku łazienki w czasie, gdy prysznic brała pewna piękna kobieta – przezabawna historia w rodzaju naprawy radia, w którejś z części „Samych Swoich” („Nie ma mocnych”?). Myślę że stąd też manicure i inne zabawne zdarzenia, o których może nie będę się rozpisywać. Nie powiem o nim w tym wszystkim jednak złego słowa, nie ma w tym żadnej perwersji, ani niesmaczności, myślę, że każda kobieta (i mężczyzna oczywiście) mogą czuć się przy nim bezpiecznie. Raúl jest bardzo gościnny i jeśli kogoś lubi dzieli się z nim tym co ma, to kultura tego kraju, jego wydaniu nieco przerysowana. To świadomy człowiek, wesoły i smutny zarazem. Jego przyjaciel tłumaczył nam kilka z jego poematów i wierszy, są naprawdę głębokie i dotykające sensu wielu rzeczy. Raúl wygląda na szaleńca ale szaleńcem nie jest.
Urodził się w latach czterdziestych. Patagonia i Prowincja Santa Cruz to jego dom, tu jest jego rodzina, do pracował dopóki nie poszedł na duuużo wcześniejszą emeryturę i tu osiadł w rodzinnym miasteczku. Za młodu był żołnierzem, później policjantem. Myślę, że musiał wyróżniać się wśród kolegów, bo jeszcze przed trzydziestką był już drugim w kolejności ważności policjantem w prowincji (podejrzewam, ze coś w rodzaju zastępcy komendanta). Musiał też być bardzo uczciwy i może chciał naprawiać świat, bo też krótko po trzydziestce przeszedł na emeryturę ledwie odratowany od ciągnącej go już za sobą śmierci, po próbie zabójstwa będącej aktem zemsty. Raul rozpracował największy w prowincji gang, któremu jak się okazało, ku jego nieszczęściu przewodził, lub co najmniej, którego członkiem był jego zwierzchnik. Młody policjant wykrył to i złożył zeznania oraz dowody przed prokuraturą. Zanim burza na dobre zdążyła się rozpętać pewnej nocy gdy Raúl wracał do domu został postrzelony, gdy upadł, jego własną bronią, ktoś roztrzaskał mu czaszkę, na szczęście ten nie stracił przytomności i przeturlał się, gdy jechał na niego samochód sprawców. Po tym zdarzeniu przeszedł operację mózgu, bo od uderzenia rozwinął mu się wielki guz. Bliski stanu agonii trwał w śpiączce przez dwa miesiące. W tym czasie odkryte przez niego przestępstwa zdążyły zostać zatuszowane i nikt nie poniósł kary. Wybudzający do życia Raúl został zaś potraktowany sporą porcją elektrowstrząsów, które nie stanowią części leczenia tego typu uszkodzeń ciała, a następnie osadzony w zakładzie dla umysłowo chorych, bo przecież taką historię mógł stworzyć tylko szaleniec. Do dnia dzisiejszego zostały mu blizny od postrzału, od operacji mózgu oraz od koła samochodu, które poszarpało mu nogę i połamało kości. Niesamowita jest pamięć tego człowieka, pamięta każdy szczegół, datę nazwisko, podejrzewam, że pamięta też twarze Tyc,h którzy mu to zrobili, a minęło już ponad trzydzieści lat.
Ciało Raula nosi co najmniej jeszcze jedną bliznę. Dla mnie jej historia wydała się jeszcze bardziej nieprawdopodobna i makabryczna. Właściwie jest to historia trójki turystów (Raul nie pamięta dokładnie: był chłopak i dwie dziewczyny, chłopak był prawdopodobnie z Niemiec), którzy niefortunnie na samym początku lat dziewięćdziesiątych zderzyli się jadąc autem z autem kierowanym przez miejscowego sędziego, który zresztą niewzruszenie do dnia dzisiejszego piastuje swoje stanowisko w Perito Moreno. Sędziemu nie stało się nic, turyści zaś w stanie ciężkim….. zostali dobici, a ich ciała spalone. Sprawę wyśledził Raul z pomocą swojego znajomego. Tym razem nikt Raula nie próbował zabić, jego ręka jednak została zaopatrzona w pokaźną bliznę, którą pozostawiła piła motorowa używana przez samego sędziego. Tyle szczęścia Raula, że tego dnia przy wspólnym przycinaniu drzewek był grubo ubrany, a piła zapchała się szmatami zanim całkowicie przecięła kość. To oczywiście był przypadek i wszyscy w to wierzą i nawet Raul zapewnie oficjalnie w to wierzy, ale swoje wie.
Na ile historie są prawdziwe, na ile to majaki szaleńca, nie wiem. Są jednak rzeczy na niebie i ziemi …. Więc dlaczego prawdziwymi by być nie miały. To zaś co myślą inni jest może mniej warte niż zdrowie i bezpieczeństwo rodziny.
Po tych zdarzeniach Raul na dobre zaczął tworzyć i wyjął z szuflady to co spod jego pióra wyszło wcześniej. Od 2004 r. wydał trzy zbiory poezji, głównie narodowej, politycznej, ale już wcześniej jego dzieła znalazły swoje miejsce we wspólnych wydaniach z innymi twórcami. Dziś potrafi z pamięci wyrecytować wszystkie swoje wiersze, choć te mają często wiele strof. Kilkakrotnie recytował nam w zawrotnym tempie całkowicie niezrozumiale to co napisał. Jednak dopiero tłumaczenie, które zaserwował nam Sergio, pozwoliło mi wyrobić w sobie szacunek i inne spojrzenie na Raula i jego świat.
Czegokolwiek by nim nie powiedzieć to człowiek bardzo przyjazny. Co dzień odwiedza go wielu znajomych z miasteczka, albo po warzywa, które Raul hoduje w swoim ogródku, i które hojnie rozdaje, albo po prostu porozmawiać. Do tego każdego tygodnia przewija się przez jego Mini Camping wielu turystów, z których jednych lubi bardziej, a drugich mniej. W przyszłości chciałby mieć hotel i wcale nie wydaje się to nieprawdopodobne.
Jest w posiadaniu unikatowej książki, którą zamierza sprzedać za 100 tys. dolarów (Sergio, który ma głowę bliżej karku niż Raul, twierdzi , że to zupełnie prawdopodobne). Poza tym jego rodzina jest raczej majętna i zapewne jeśli tyko zachce środki na swój cel znajdzie.
Przedziwne były te dni u Raula, na zmianę dobre i nieco mniej udane. Wspomnienia jednak pozostały miłe, a my mamy naszego Amigo w Prowincji Santa Cruz, gdzie ma on wielu przyjaciół.
*- tekst i tłumaczenie autorstwa Wojtka
Edytko, pięknie napisałaś o Raulu. 🙂 Ktoś kto ma tak wielkie serce jak on, ma też nieprzeciętny umysł 😉 Raul to wybraniec losu. Dzięki swej inności jest wyjątkowy. A dla Ciebie i Wojtka spotkanie z takim człowiekiem to dar z Nieba. Doceniając jego historię, szanuje się jego życie i jego samego. Zazdroszczę wizyty u Raula, bo choć go nie znam to w jego oczach widać, że to ktoś, przed kim nie można przejść obojętnie. Z Twoich opowiadań go polubiłam i również szanuję 😉
Pozdrawiam