Teraz jestem w domu. Gorąca pyszna kawa paruje w zasięgu mojej dłoni. Do kawy kuszą ciasteczka wypiekane wspólnie przez moich rodziców. Te parę dni poświęcam najbliższym i słodkiemu lenistwu na łonie rodziny.
No może nie zupełnie lenistwu. Opracowuję wizualnie naszą podróż (logo, plakat, wygląd strony). Doskwiera mi brak netu, ze wszystkim biegam do znajomych skąd to, co przygotuję puszczam dalej w świat, czyli do Wojtka.
Ale to wieczorami. W dzień są rodzice i złota polska jesień na dalekim wschodzie kraju, czyli na Podlasiu.
Dziś mroźne powietrze uderza w twarz jeszcze przed zamknięciem drzwi mieszkania, a cudowne słońce sprawia, że jest po porostu przyjemnie. Na wsi pory roku mają zupełnie inny charakter niż w mieście. Przede wszystkim są.
Za niespełna dwa dni ruszam do Koszalina. Przede mną dojazd do Białegostoku i dalej ponad dziesięć godzin w pociągu, parę dni ostatnich przygotowań i żegnamy się z Polską. Na jakiś czas….