Luang Pragang (sama nazwa mnie czaruje-elektryzuje-buzuje-chilloutuje), drugie miasto pod względem wielkości w Laosie i zaledwie 200 tysięcy mieszkańców!! W Luang Prabang wciąż czuć pozostałości kolonialnej Francji. Nad miastem unosi się zapach świeżych bagietek, laotańskiej kawy oraz odgłos zderzających się stalowych kul. Laoici grają w kule, La Petong to narodowa gra nie tylko dla francuzów!!
Ostatni tydzień to jak wspomniałem towarzystwo niemieckiej Blondynki i lekcje jak być prostym, LaoBeer, LaoCigarette i LaoWeed. Moje ciało zmysłowe miało nieprzeciętną ucztę. Zaspokajając głód za tańcem i warsztatami Lilianny, znalazłem miejsce położone 30 metrów nad ziemią, z przyjemną bryzą, lokalną muzyką sączącą się z ust podpitych Laoitów: idealna przestrzeń na lot z blondyńską energią w stylu lao.
Mekong okazał się niezwykłą siłą. Mekong, jedna z największych rzek w Azji, Mekong rzeka która nosi w sobie magie, rzeka pokroju Gangesu, rzeka Matka, która czaruje jeśli znajdziesz się w jej obecności.
Poranna ceremonia, darowania żywności, odbywająca się na ulicach miast Laosu. (5-6a.m.)
This is for you Linda. See you in Australia>>
Dziwna impreza na którą sam nie wiem jak się dostałem.
Targ w Luang Prabang
Parasole oczywiście dla Magdali