Mayapur jest to mała wioska położona 100 km na północ od Kalkuty, w której znajduje się światowe centrum ISCON (International Society For Krishna Consciousness) inaczej mówiąc Hari Krisznowców. W Europie można ich spotkać na ulicach mantrujących Hari Krishna w dziwnych jak na europejskie warunki hinduskich ciuchach. Muszę się przyznać, że mnie zaskoczyli. W Mayapur znajduje się największa świątynia i najbardziej liczna komuna na świecie. Stałych rezydentów jest około 1000 w tym kilkaset z zachodu. Słudzy Krishny noszą w zależności jeśli zdecydowali się na celibat pomarańczowe doti (spodnie wiązane w specjalny sposób) oraz chustę przepasaną wokół ciała, jeśli na życie rodzinne białe. Znakiem rozpoznawczym jest także pozostawiony kosmyk włosów na czubku ogolonej głowy. Krisznowcy noszą paciorki z drzewa Tulsi, które jest manifestacja przyjaciólki Krishny właśnie o tym imieniu. Sobie też kupiłem dla protekcji i sentymentu.
Czasem wydaje mi się, że ktoś lub coś nade mną czuwa w tej podróży. Kiedy siedziałem podczas porannej ceremonii obserwując arti, puja (poranna ceremonia poświęcona chwale Krishny) podszedł do mnie młody chłopak, kiedy się spytałem czy są tu jacyś Polacy po chwili znalazłem tego, którego szukałem. Mahashringa (imię dawane podczas inicjacji) Marek Marczuk i lepiej trafić nie mogłem. Mahashringa mieszka w Mayapur od 10 lat, jest wyznawcą od ponad 20. Mieszka z żoną w pięknym domu z ogrodem położonym na terenie świątyni. Życie bez odpowiedzialności, (jak powiedziała kiedyś z wyrazem krytyki jedna z osób w Polskiej Ambasadzie) życie skoncentrowane na mantrze, na uwielbieniu Krishny, na wewnętrznym rozwoju. Nie pracują, ciężko mi powiedzieć skąd mają pieniądze jak sami mówią Krishna zawsze coś zorganizuje. Dużą część dnia poświęcają na gotowanie (doskonałe posiłki wegetariańskie), na dbałość o czystość ciała. Córka Mahashringi urodziła się w Hare Krishna, od urodzenia wegetarianka, nigdy nie chodziła do szkoły, wychowywana w pełnej wolności komuny. Radha, tak ma na imię, zna kilka języków, medycynę naturalną, kuchnie i rzeczy o których zachodnia edukacja nie ma zielonego pojęcia. Jak tam byłem to wciąż chodził po mnie komunistyczny kawałek Lennona „Imagine”.
Teraz za to chodzi mantra Hare Krishna w stylu blues. Największym darem jaki otrzymałem podczas mojego krótkiego pobytu w Mayapur był Bhajan czyli koncercik Hare Blues zorganizowany w domu Mahashringi. Takiego czadu dali, że aż mi uszac piszczało. Sześciu muzyków intonujących swoją nieśmiertelna mantrę przy udziale saksofonu, gitary, bębnów, dzwoneczków (na których sam próbowałem grać). Zrobiłem nagranie może kiedyś będzie okazja, aby razem posłuchać.
W końcu się przełamałem i dałem nura do Gangesu. Zdaje się, że usłyszałem wołanie delfinów(słodkowodny rzadki gatunek), których grzbiety pojawiały się na powierzchni. Woda była cudowna w swoim cieple i konsystencji. Jak juz pisałem nieraz ta rzeka nosi w sobie coś specjalnego…
Hare Krishna
Krishna rozszarpujący demona
Bahjan, Koncert Hare Krisnha Blues
Ulice Kalkuty