Oficjalnie stolicą kraju jest Yangon, jednak niewiadomo jak długo bo generałowie budują nową kwaterę w górach, chcąc wzmocnić swoją pozycję, obunkrować i ochronić się przed ewentualnymi atakami. Dla zasiedlenia nowego miasta tysiące ludzi zostało przeniesionych z małych wiosek.
Myanmarem rządzi armia, opium i buddyzm. Dziwny melanż, w którym wszyscy ze sobą jakoś współpracują.
W Myanmarze wydawane jest tylko jedna gazeta, na pierwszej stronie genarał w świątyni, na następnej generał sadzący drzewka, generał ściskający się z rosyjskiem prezydentem, na następnej boks i piłka nożna. Treść to czysta propaganda inspirowana dziełami komunistów i nazistów.
Krajem rządzi SPDC (State Peace & Development Council, nazwa brzmi równie dumnie jak Prawo i Sprawiedliwość) w skład której wchodzi grupa generałów, która decyduje o wszystkim co dzieje się w kraju. Od początku lat 90′ istnienie opozycji jest całkowicie zakazane, przeciwko wszelkim najmniejszym protestom używana jest pałka, jak to mówią lokalni śno mercyś (nie ma litości). Na arenie międzynarodowej Myanmar utrzymuje kontakty oczywiście z Rosją,
Chinami. Istnienie reżimu technologicznie wspiera także Japonia.
Większość turystów odwiedzającyc Myanmar to turyści niezależni tzw. plecakowcy. W sumie w 2004 roku Myanmar odwiedziło około 200 tyś turystów. Każdy turysta stanowi żródło cennej waluty dla reżimu, pośrednio umacnia istnienie reżimu. Każdy z plecakowców chcąc nie chcąc odwiedzając Myanmar, płacąc wszytkie taxy i wejściówki wspomaga istnienie reżimu o około 200 dolarów. I to jest największy dylemat przed przyjazdem do Myanmaru.
Większość przybywających turystów jest świadoma istnienia reżimu i wyboru pomiędzy państwowym a prywatnym. Po opłaceniu koniecznych opłat, większość plecakowców omija państwowe hotele, środki transportu, wybierając sektor prywatny. Plusem jest także to, że to co widzą i słyszą turyści idzie w świat.
Problemem Myanmaru jest to, że żadne z światowych mocarstw i mediów nie jest zainteresowanych tym co się dzieje w Myanmarze. Maynmar nie ma ropy, jak się śmieją lokalni, „nie możemy liczyć na żadną pomoc z zewnątrz”. Nikt nie ma interesu w przywracaniu demokracji w Myanmarze. USA, UE nałożyła embargo ekonomiczne, Wielka Brytania zbojkotawała ruch turystyczny. To wszystko na co stać światowe mocarstwa!. Zatrzymując inwestycję i transfer pieniędzy z zachodu oczywiście hamuje się dalszy wzrost pozycji generałów, ale z drugiej strony uniemożliwia się powstawaniu nowych miejsc pracy. Generałowie i tak handluja z Rosją i Chinami więc co za różnica.